You are currently viewing OD TOMBOWA AŻ PO BRUSH PENOWY CHAOS

OD TOMBOWA AŻ PO BRUSH PENOWY CHAOS

Cześć, z tej strony Paweł. Możesz mnie kojarzyć z Instagrama z profilu @water.paint.color Jestem również członkiem Klubu Letteringuje i właśnie dzięki uprzejmości Patrycji, pozwolę sobie skraść Twoją uwagę na najbliższy czas, właśnie na tym blogu. Przychodzę do Ciebie z pomysłem serii kilku wpisów, które przybliżą Ci mój “literkowy świat”, moje podejście do nauki, tworzenia, organizacji. Na koniec skuszę się na ogólną refleksję na temat brush letteringu (lub nawet hand letteringu) w moim życiu. Zabrzmiało poważnie? Bez obaw, postaram się przedstawić Ci wszystko w luźny sposób. Dziś na tapetę wezmę to, co jara mnie najbardziej, czyli pisaki, gadżety, pędzle – wszystko na widok czego świecą mi się oczy i przed czym ciężko mi opanować chęć zakupu.

A pierwszy był Tombow…

O sztuce brush letteringu usłyszałem przypadkowo, gdy w czasie pandemii zainteresowałem się malarstwem akwarelowym. Wtedy też w różnych opracowaniach na temat ilustracji akwarelowej zauważyłem, że pisanie liter pędzlem również jest sztuką. W ten sposób dokopałem się do zagadnienia brush letteringu. Czytałem o brush penach, zasadzie grubej i cienkiej linii – ale nie miałem pojęcia jak za to się zabrać i jaki pisak byłby dla mnie najlepszy na początek nauki. W ten sposób w domu przez przypadek znalazłem swój pierwszy brush pen, którym stawiałem pierwsze linie. Był to Tombow Fudenosuke Hard Black. Chyba nie muszę wspominać, że początki były trudne i przekomiczne. Nie wiedziałem, w którym momencie mam zwiększyć nacisk a gdzie go zwolnić. Litery wychodziły, ale z testu grubej i cienkiej linii pewnie dostałbym najniższą ocenę. Jednak nie zniechęciło mnie to, a prace z Pinterest czy z Instagrama wręcz jeszcze bardziej mnie zachęciły do ćwiczeń. Wtedy też trafiłem na profil Patki @letteringuje. Dzięki jej postom na Instagramie i nagraniom na YouTube powoli zrozumiałem co i jak. Ale nie żebym jako osoba początkująca wszystko pięknie przyswoił.

Niekoniecznie udane fiku miku z Ecoliną.

Mój pierwszy “świadomy” (tak myślałem) zakup kolejnego brush pena okazał się dużym wyzwaniem. Pomyślałem sobie, że skoro w brush letteringu można pisać cienkie i grube linie to warto spróbować pisać brush penem o grubej końcówce. Padło na Brush Pena Ecoline. Jeśli dobrze pamiętam był to kolor 439 – Sepia. Teraz z perspektywy czasu współczuję sobie samemu celowości w doborze kolorów. Po co mi była sepia? Chyba przypominała mi kolor mlecznej kawy, na którą pewnie wtedy miałem ochotę. No trudno. Wróciłem do domu i … jakież było moje wielkie rozczarowanie gdy okazało się, że pędzelkowa końcówka jest tak elastyczna, że linia cienka i gruba w moim wykonaniu wyglądały tak samo. Pomyślałem “Wow, no to żeś zaszalał. Strzał w 10!”. Oczywiste było, że Panu Ecoline podziękujemy i poczeka on na lepsze czasy. Wróciłem do nauki brush penami o cienkiej końcówce i postawiłem na klasyki, czyli Pentel Sign Pen. W tych brush penach zakochałem się od pierwszego użycia i zebrałem ich wszystkie wersje kolorystyczne. Po dziś dzień są jedynymi z moich ulubionych.

Był cienki, gruby. Co dalej? 

W miarę nabywania zręczności przy nauce pisania cienkimi brush penami, ponowiłem próbę pisania tymi o grubszej końcówce. Wtedy też zaopatrzyłem się w kilka sztuk Fudebiyori z Kuretake oraz Brush Markerów Pro od Karin. O ile Ecolina nadal wydawała mi się ciężka do ogarnięcia, tak nowe pisaki od samego początku przypadły mi do gustu. Cierpliwie uczyłem się bazując na wzornikach i wprawkach ze sklepiku Patrycji. Oczywiście moje ambitne plany tworzenia cudownych prac, ścigały się z moimi ówczesnymi możliwościami manualnymi. Wtedy też odważyłem się i wybrałem na warsztaty Letteringuje w Trójmieście (ale o tym będzie osobny post), gdzie dowiedziałem się naprawdę dużo istotnych informacji, które wskazały mi przyczynę niepowodzeń podczas robienia przejść itp. I to warsztaty u Patki na dobre zaszczepiły we mnie pasję do brush letteringu. Zakochałem się w jej pracach i samej idei tworzenia literkowych plakatów. Powiedziałem sobie “Ja też kiedyś będę takie tworzył!”.

Paweł! Proszę Cię! Schowaj te pisaki!

Moja pasja do brush letteringu zrodziła kolejną pasję (może nawet uzależnienie, na którym najbardziej cierpi mój portfel) do zakupów różnego rodzaju tzw. przydasiów. Obecnie moja kolekcja pisadeł do szeroko pojętego letteringu (bo nie tylko brush letteringu ale i hand letteringu) składa się z:

  • Pentel Brush Sign Pen – idealne do drobniejszych napisów, ale równie dobrze sprawdzają się jako pisaki do ozdabiania;
  • Fudebiyori – pisaki o średniej grubości pędzelku, średnio elastyczne, mają szeroką paletę barw, używam ich najczęściej;
  • Brush Pen Ecoline – gruba elastyczna pędzelkowa końcówka, dobrze się blendują i dają efekt takiego stopniowego wygaszenia koloru przy jednym pociągnięciu;
  • Brush Marker Pro – gruba i elastyczna końcówka, bardzo intensywne kolory, super się blendują;
  • Brush Pen Edding 1340 – średniej grubości elastyczna końcówka, kolory są raczej stonowane, przygaszone, dobre do blendowania;
  • Tombow ABT Dual Brush – testuję od niedawna, ale jestem nimi pozytywnie zaskoczony;
  • Faber Castel Pitt Artist Pen – brush pen o cienkiej końcówce, zbliżony do Penteli.
  • Koi Coloring Brush Pen – mają bardzo elastyczną końcówkę, porównywalnie są między Fudebiyori a Ecoline;

W swojej kolekcji mam również wiele pisaków, które były dobierane po 1 sztuce, tak do przetestowania jak np. brush peny Zebra (zarówno te jedno i dwustronne); brush peny z Kuretake z serii Hikkei czy Fude Pen. Z czasem zwracałem uwagę na to w jakim kierunku chciałbym zmierzać w brush letteringu i pod to dobierałem narzędzia. Skupiam się na prostych kolorach, minął mi już etap posiadania całej palety odcieni. Teraz wystarczy mi czarny brush pen i jestem zadowolony. Oczywiście na przestrzeni ostatniego roku zebrałem też dużo pisaków z sieciówek, które jakościowo są bardzo średnie lub nawet kiepskie i moim zdaniem nie nadają się do pracy jak i do nauki (bo ich słabe wykonanie może szybko zniechęcić do dalszych ćwiczeń). Na mojej liście jest też sporo pozycji, które mam zamiar w najbliższym czasie przetestować, ale bez spiny – wszystko w swoim czasie.

Paweł – a te pędzle to komu zostawiłeś?

Jak sama nazwa mówi, brush lettering to malowanie liter pędzlem. Z uwagi na to, że zaczynałem od ilustracji akwarelowej, to mam w swoim zasobniku sporo farb i pędzli. Zaczynałem od farb z serii “Białe Noce” bo były tanie ale jak dla mnie na sam początek były wystarczające. Z czasem dorzuciłem farby płynne Ecoline, które uważam dla mnie za najwygodniejsze jeśli chodzi o stworzenie szybkiej typografii pędzlem i farbą. Rzadziej korzystam z farb w tubce, bo nie lubię ich rozwadniania i balansowania w proporcjach woda/farba. Od kiedy dowiedziałem się o błyszczących farbach od @Cactusik – to uważam je za najlepsze medium do tworzenia błyszczących literek.

Co do pędzli to preferuję te syntetyczne. Lubię pędzle z Renesans czy też tanie Happy Color. Pędzel Kangrui nr 2, który dostałem kiedyś w jednym z letteringowych BrushBoxów uważam za idealny do brush letteringu. Do detali lubię cieniutkie pędzle Winsor & Newton z czerwonej serii University.

Będę artystą przez duże “A”. Będę pisał stalówką!

Jesienią 2022 r. przy okazji #inktobera zaciekawiłem się pisaniem stalówką. Mając już opanowane podstawy w brush letteringu stwierdziłem, że to dobra okazja aby spróbować kaligrafii. Dużo dały mi live’y, podczas których dowiedziałem się jak pracować stalówką i jak poprawnie trzymać narzędzie. Jednak brak wolnego czasu w tamtym okresie spowodował, że na bok musiałem odłożyć plan nauki kaligrafii. Nie zostałem artystą kaligrafii. Szkoda. Ale nadal mam w swojej kolekcji kilka obsadek i stalówek, które bez problemu można zakupić w sklepie Patrycji. Podobnie jak tusze i atramenty.

Nie zatrzymuje się. Idę dalej!

Do dziś uczę się nowych technik, wzbogacam swój warsztat, testuję różnego rodzaju pisaki i staram się aby brush lettering był taką odskocznią od stresu i życia zawodowego. Uczestnictwo w Klubie oraz udział w różnego rodzaju wyzwaniach daje mi motywację do próbowania nowych rzeczy. Nie boję się eksperymentować. Łączę ze sobą media np. farby z brush penami i cienkopisami – wszystko w zależności od tego jak chcę wykończyć projekt. Nadal szukam siebie i swojego stylu. Ale wiem, że jestem już bliżej niż byłem rok temu kiedy to wiosną 2022 r. po raz pierwszy zasiadałem do kartki papieru trzymając w ręce wspomnianego Tombowa.

* * *

Jeśli udało Ci się dotrzeć do tego miejsca to jestem pełen podziwu i uznania. Pisząc ten wpis nie spodziewałem się, że spłodzę aż tyle treści. Może się on wydawać chaotyczny – ale musisz wiedzieć, że jestem taki sam. Często więcej ma w głowie, niż jestem w stanie wykrzesać to słowami. Niebawem wrócę z kolejnym postem, który przybliży Ci mój ulubiony styl w brush letteringu, co nim tworzę i pokażę Ci kilka moich prac.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Fotograf

    Świetny artykuł. Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem na to miejsce . Wielu osobom wydaje się, że mają rzetelną wiedzę na opisywany temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje ogromne zaskoczenie. Jestem pod wrażeniem. Koniecznie będę rekomendował to miejsce i często odwiedzał, żeby przejrzeć nowe artykuły.

    1. shopmanager

      Dziękujemy za komentarz! To dla nas ważne i ogromnie miłe! 🙂 aż chce się tworzyć dalej!

Dodaj komentarz